„Bo we mnie jest seks, kabaretowych wspomnień czar”, to kolejna sztuka zaprezentowana przez Zawichojski Teatr Miejski. Mimo, że od premiery upłynęło dopiero kilkanaście dni, spektakl wystawiony został już trzy razy. „Bo we mnie jest seks….” przez widownię odbierany jest entuzjastycznie.
Historia teatru w Zawichoście sięga XVIII wieku. Niestety po II wojnie światowej przestał działać. Marzeniem nie tylko obecnej burmistrz Katarzyny Kondziołki było reaktywowanie teatru.
Na pewno „Bo we mnie jest seks….” jest widowiskiem wartościowym, z dobrym aktorstwem, świetną choreografią. Spektakl bawi, pokazując z przymrużeniem oka relacje damsko-męskie.
Niewątpliwie o wartościach sztuki decyduje obsada. Aktorzy amatorzy dali popis swoich niemałych umiejętności. Zachwyciła swoboda posługiwania się przez nich słowem.
Decyzja o przyjęciu roli przez aktorów była trudna i wymagała odwagi, podkreśla Małgorzata Fronczek.
Aktorów amatorów trema nie sparaliżowała.
Aktorzy są zadowoleni z efektu swojej pracy.
Zarówno w Zawichoście jak i w Dwikozach spektakl „Bo we mnie jest seks….” zapełnił sale do ostatniego miejsca.
W widowisku wykorzystano znane i lubiane skecze i scenki kabaretowe.
Być może teatr wzbogaci się kolejnego aktora.
„Bo we mnie jest seks, kabaretowych wspomnień czar” w wykonaniu aktorów Zawichojskiego Teatru Miejskiego śmieszy i jest godnym polecenia.