Państwowy Ośrodek Maszynowy w Błoniu koło Koprzywnicy został utworzony w 1953 roku. Przedsiębiorstwo nie przetrwało transformacji ustrojowo – gospodarczej po 1989 roku i dziś śladem po niegdyś prężnie działającej firmie pozostały tylko kikuty ścian budynków oraz ci, którzy w niej pracowali. To właśnie pracownicy POM – spotkali się sobotnie popołudnie w restauracji „Jubilatka” w Koprzywnicy. Jedni pracowali w firmie kilka, inni kilkadziesiąt lat. Wszyscy z rozrzewnieniem wspominali czasy budowy, rozbudowy, okresy prosperity i upadku największego w rejonie Koprzywnicy pracodawcy, który w szczycie dawał zatrudnienie ponad 100 osobom.
Inicjatorem spotkania pracowników nieistniejącego od 1992 roku zakładu był Zdzisław Nasternak.
Z możliwości rozmów w pracowniczym gronie skorzystali mechanicy, tokarze, kierowcy, pracownicy biurowi oraz dyrektorska kadra.
Było wspólne oglądanie zdjęć z życia zakładu. Byli już pracownicy opisywali wydarzenia i osoby utrwalone na fotografiach. Chętnie też przed naszą kamerą wspominali lata pracy POM-ie Błonie.
Spirytus movens wyjątkowego spotkania, to w POM-ie zaczął swoją karierę zawodową. W ośrodku pracował do jego likwidacji.
Spośród wszystkich uczestników wyjątkowego wieczoru najdłuższym stażem pracy w POM Błonie mogła się pochwalić Maria Żuraw. Dla pani Marii ośrodek był pierwszym i zarazem ostatnim miejscem pracy.
Stanisław Pawlik z wyksztalcenia prawnik był 11 z kolei dyrektorem POM. Do Błonia trafił z Górek Klimontowskich.
Dyrektor Pawlik opowiedział w jaki sposób „pozbył” się dwóch nie stroniących od kieliszka pracowników.
11 lat w przedsiębiorstwie pracował Krzysztof Furmanek, najpierw jako zastępca dyrektora, a później jako naczelny. Po ukończeniu Politechniki Wrocławskiej trafił do Tychów, a po roku do Błonia.
Dyrektor Furmanek przypomniał, że przy okazji prowadzonych inwestycji pracownicy pokazali, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Władze wojewódzkie do dyrektora Furmanka miały pretensje, że nie jest członkiem partii. Brak „legitymacji” zakończył jego karierę w Błoniu.
Ostatnim dyrektorem był Marian Walewski, który tak wspomina swoją przygodę z POM Błonie.
Zdaniem dyrektora Walewskiego, w czasie transformacji praca nie była niestety najważniejsza.
Państwowy zakład świadczył kompleksowe usługi dla okolicznych rolników, wykonywał części dla innych firm w tym nawet zakładów produkujących dla wojska.
Spotkanie nie mogło się obyć bez oprawy muzycznej, którą tak jak przed laty zapewnił Stanisław Kozioł z zawodu tokarz, frezer, z zamiłowania akordeonista, perkusista, wokalista. Pan Stanisław bardzo miło wspomina swoją karierę zawodową dodając, że umiejętności muzyczne pomagały w pracy.
Firma miała też swoją potoczną nazwę.
Zastanawiano się także nad przyczynami upadku zakładu.
Byli pracownicy długo nie mogli się pogodzić z upadkiem i rozgrabieniem „cyrku”.
Uczestnicy spotkania pamiętali o tych którzy odeszli na wieczny spoczynek. Ich pamięć uczcili minutą ciszy.

















