Diagnozował poniekąd trafnie mieszkaniec Staszowa Janusz Garliński przyczyny zawieszenia oddziałów ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego w staszowskim szpitalu. Od momentu zawieszenia ze względu na brak lekarzy minęło już ponad 2 miesiące. Władze szpitala i powiatu zapewniają, że czynią starania by kadrę uzupełnić.
Położne i pielęgniarki przez ten czas zbierały podpisy pod petycją o powrotne uruchomienie zawieszonych oddziałów. W sumie ich postulaty, które stały się postulatami mieszkańców poparło prawie 11,5 tys. osób. W czwartkowe południe petycja z podpisami trafiła w ręce starosty staszowskiego.
Było to kolejne działanie person elu położniczego mobilizujące władze do działania.
Wyraźnie zaskoczony obecnością mediów starosta Zgrzywa, nie chciał rozmawiać na temat dalszych losów niedziałających oddziałów przed spotkaniem z minister zdrowia, które zaplanowane jest na 11 lipca.
Pełne wiary w przywrócenie funkcjonowania oddziałów są organizatorki pikiet, petycji, mimo, że działania osób i instytucji odpowiedzialnych, nie wskazują na końcowy sukces.
Pani Wioletta nie wyobraża sobie aby rodziła w innym niż staszowski szpital. W podobnej do niej sytuacji jest wiele mieszkanek miasta i powiatu.
Odpowiednie warunki, żeby rodzić w staszowskim szpitalu powstały po modernizacji oddziału położniczego. I tu pojawia się kolejny problem dla placówki. Jeśli oddział nie będzie działał, to szpital będzie musiał zwrócić dofinansowanie.
Dla położnych i pielęgniarek ich zawodowa przyszłość, to kolejna wielka niewiadoma.
Inicjatorki i organizatorki walki o reaktywację oddziałów oczekują od decydentów:
Oby trwało jak najkrócej.