Dziś po południu do Nieskurzowa przyjechali wojewoda Zbigniew Koniusz, starosta Tomasz Staniek, komendanci powiatowi straży pożarnej, policji. Panowie podsumowali tragiczne wydarzenia oraz zastanawiali się jak pomóc tym, których los oszczędził.
Wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz powiedział, że stara się być tam gdzie dzieją się rzeczy dobre ale też takie, jakich dziś jesteśmy świadkami. Wizytą dzielił ból z pozostałymi przy życiu członkami rodziny.
Samorząd powiatu opatowskiego zaoferował najstarszym członkom rodziny, którzy mieszkali w tym domu, a w momencie pożaru byli poza domem, zastępczy lokal w tej samej miejscowości oraz pomoc medyczną i psychologiczną,
Starosta Staniek zapowiedział wsparcie w odbudowie zniszczonego przez żywioł budynku.
Sylwester Kochanowicz, komendant powiatowy PSP w Opatowie był wyraźnie przybity. Podkreślił, że nocna akcja jemu i jego podwładnym na długo zapadnie w pamięć.
Na miejsce zdarzenia jako pierwsi dojechali strażacy z OSP Baćkowice, po chwili byli zawodowcy z Opatowa. Strażacy przypuszczali, że w budynku mogą przebywać ludzie. Sforsowali drzwi wejściowe jednak temperatura, zadymienie i spadające z sufitu elementy nie pozwoliły im wejść do środka. Udało się im wejść oknem
Rodzina, którą zabił ogień była lubiana i szanowana przez mieszkańców Nieskurzowa. Wszystkim podczas rozmowy do oczu cisnęły się łzy. Nawet wydawałoby się twardym z natury panom głos wiązł w gardle.
Kazimierz Musiał, cedząc słowa wspomina tragiczną noc. Podkreśla, że ofiary czerwonego kura stanowili zgraną i nikomu nie wadzącą rodzinę. Ze snu obudził go pies.
Jeden ze strażaków wymagał hospitalizacji. Najpierw trafił do szpitala w Opatowie, a następnie w Ostrowcu. Komendant Kochanowicz dodaje, że wszyscy strażacy wiedząc, a tym, że wewnątrz budynku znajdują się dzieci, pracowali nie na 100, a na 300 procent swoich możliwości.
Strażacy ratownicy przeszukiwali pomieszczenia uzbrojeni w aparaty ochrony dróg oddechowych, które powodują szybsze zmęczenie ludzkiego organizmu. Strażak z oparzeniami twarzy wyszedł z budynku o własnych siłach.
Strażacy zakończyli pracę około południa. Po nich do budynku wkroczyli biegli.
To była ciężka i pracowita noc dla służb mundurowych, szczególnie dla strażaków. Niestety mimo ich wielkiego zaangażowania i ofiarności nie udało się uratować czterech ludzkich żyć.